niedziela, 23 lutego 2020

Devlog #06

Witam wszystkich uprzejmie, tym razem w formie pisanej, bo jakoś nie miałem weny do nagrywania. Sprawy wyglądają tak, że projekt nad którym sobie dłubałem przez ostatnie kilka miesięcy, został zamrożony, gdyż zwyczajnie skończył mi się czas na bezowocne przerywniki Są sprawy ważne i ważniejsze. Od razu zaznaczam, że mam zamiar go doprowadzić do grywalnej wersji w odpowiednim czasie. Więc nie, niczego nie porzucam. Na zachętę podrzucam kilka screenschotów:


Pewnie zastanawia was nad czym teraz pracuję. Wracam do tego, co już napocząłem. Niewiele o tym opowiedziałem, więc tym razem uchylę rąbka tajemnicy, że jest to pewnego rodzaju powrót do korzeni. Tym razem zamiast bawić się gameplayem, zamierzam przedstawić wam interesującą (moim skromnym zdaniem) historię. Tyle o tym.

Jeśli mowa o historiach, to ciągle piszę powieść, o której wspominałem bodajże rok temu. A z racji, że mało ciekawych rzeczy wrzucam na bloga, to zdecydowałem się raz na jakiś czas podesłać wam coś do poczytania. Czy powstanie z tego jakiś VN? Tego nie wiem. Oceńcie sami, czy ta historia jest warta tak pokaźnego wkładu pracy. Ostrzegam również, że całość dopiero później się rozkręca, więc z początku może być nudnawo.

LEADMAN

To byłoby na tyle ode mnie. Napiszcie w komentarzach, jaka forma devloga bardziej wam odpowiada: taka czy może w postaci filmiku. Jeśli macie jakieś pytania, to walcie śmiało. Do następnego! I oby motywacja mi towarzyszyła, bo z nią ostatnio naprawdę słabo.

3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Co do devloga to mi bardziej odpowiada forma pisemna, ale filmiczki też mogą być. Leadman poczytam se wolnym czasie. Życzę powodzenia, wytrwałości, weny, etc. Good luck!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam z niecierpliwością na jakąś nową produkcję, marzyłbym o czymś tak rozbudowanym jak USZIOK, ale wiadomo że to wymaga ogromnego nakładu pracy. Co do devloga to z jednej strony miło ogląda się filmy, ale w moim przypadku czasami ciężko znaleźć czas żeby obejrzeć te godzinne odcinki na raz więc często muszę je sobie dzielić. Uważam, że można to zrobić tak, żeby czasami pojawiał się filmik a czasami forma pisemna w zależności od weny autora. Odnośnie powieści, to nie jestem fanem antropomorficznych kudłatych zwierzątek, ale czyta się to przyjemnie i pewnie przeczytam i następne rozdziały jeśli je wstawisz, co do tego czy to materiał na VN, może i nadałoby się to na VN (skoro mówisz, że rozkręca się później to wstrzymam się póki co z ostateczną oceną) ale jak wspomniałem, nie jestem fanem takich klimatów więc osobiście wolałbym zagrać w jakąś inną historię, na dodatek skoro mamy tu powieść to ten kto ją przeczyta będzie znał część fabuły czy jakieś fakty lub postacie przez co niektóre wybory mogą być łatwe do przewidzenia jeśli na przykład napotkamy bądź będziemy grali jakąś postacią z powieści. I jak kolega pisał, również życzę powodzenia, wytrwałości i weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tworzenie tak wielkiego NV jak USZIOK solo czy we dwójkę na bardziej skomplikowanym silniku od Ren'Py trwałoby stanowczo za długo. A skoro postawiłem sobie poprzeczkę na określonym poziomie, to nawet gdybym chciał zbroić grę stricte VN, ta opcja odpada. Etap prostych gier (czyt. obrazek z tłem + sprite postaci + tekst + muza) już się zakończył w moim życiu, teraz chciałbym tworzyć rzeczy bardziej wyszukane.
      Ja też bardzo nie lubię słodziasznych, zwierzopodobnych istotek, (i teraz paradoks) dlatego zdecydowałem się to pisać. Oczywiście, jak to ze mną bywa, miało być krótko i na temat, lecz historia się rozrosła do monstrualnych rozmiarów w mojej głowie. Lecz skoro nie pracowałem wtedy nad nową fabułą, to pozwoliłem sobie puścić wodze fantazji i coś takiego zacząć pisać. Następne rozdziały na pewno wstawię, bo coś trzeba ludziom dać w przerwie między premierami większych projektów.
      Odnośnie tej adaptacji VN. Tym się na razie nie martwię, bo wpierw trza by to skończyć, a do tego daleko. Ciekawi mnie, jak coś takiego podejdzie ludziom, dlatego testuję wody. Jak będę miał więcej gotowe do czytania, to może zaklinuję jeszcze w innych miejscach.
      Z tą powieścią jest problem tego typu, że nie zacząłem jej pisać z zamiarem stworzenia czegoś zajebistego, tylko chciałem pokazać „światu” jak ja odbieram pewne tematy i jakie mam do nich podejście. Brzmi może górnolotnie, ale chodzi o to, że ostatnio w japońskiej twórczości jest za dużo „isekajów” ze słodkimi zwierzaczkami, które zaczynają mi grać na nerwach. To moja odpowiedź na nie. Jest tam niestety trochę dłużyzn, ale wynikają one z tego, że trzeba zbudować świat i postacie, by potem je paląc, gwałcąc i zabijając czytelnik cokolwiek poczuł, hehe. Kolejny problem, że z niektórymi postaciami lekko się zżyłem, bo, pomimo tego że stworzyłem je z obrzydzeniem, już od 2 lat są w mojej głowie. To trochę jak z rodziną, nasza matka nie musi być piękna i zgrabna, byśmy ją kochali. Dlatego właśnie zaczynam mieć opory. Ale spokojnie, uporam się z nimi na czas.
      A propos rozkręcania się. To oczywiście jedynie moje pokręcone osobiste zdanie, więc z perspektywy kogoś innego, może być całkiem inaczej. Mogę jedynie wierzyć, że trafię w wasze gusta.
      Leadmana zacząłem pisać jako powieść, więc nawet gdybym zamierzał to przerobić na grę, to staromodne wybory odpadają, trzaby coś innego wymyślić. Ale problem na potem.
      I dzięki za miłe słowa. Weny jak na lekarstwo, ale walczymy. I jeszcze jakby tego było mało, to świat atakuje chiński kaszel. Co za, kurwa, czasy...

      Usuń